Od zawsze lubiłam elegancję, o czym
już nie raz wspominałam w moich wpisach. Pewnie dlatego bez reszty zadurzyłam
się w modzie lat 50-tych, eleganckiej w najmniejszym szczególe. Kiedy
postanowiłam ze stylu retro zrezygnować i wrócić do współczesności zaczął się
dla mnie mały koszmar.
„Idą czasy nieeleganckie i pan to przewidział”
– mówiła Księżna do Balzaka w filmie „Wielka miłość Balzaka”, a ja po
zakończeniu okresu retro czułam, że dla mnie już nadeszły…
Nagle okazało się, że połączenia,
które dobrze wyglądały we wcześniejszej stylistyce teraz albo dodają mi lat,
albo/i sugerują, że w pracy obowiązuje mnie baaardzo surowy dress code, co
zupełnie mijało się z prawdą.
Naturalnie z czasem polubiłam się z
luźniejszym stylem, jednak
umiłowanie elegancji pozostało.
Nawet gdy idę na wygodę i ubieram buty o sportowym charakterze, tak dobieram
dodatki, by całość miała znamiona elegancji. Jednak czasem mam ochotę ubrać się
w typowo elegancki sposób. Pomalutku, metodą prób i błędów wypracowałam sobie
taki szykowny typ ubioru, który jest modny, nie postarza i nie przywodzi na
myśl kasjerki z banku.
Nazywam ten rodzaj stroju „damskim
garniturem”, choć tak naprawdę składa się z oddzielnych elementów, w żadnym
wypadku z tzw. kompletów, w stylu garsonek sprzed lat, gdzie góra i dół uszyte
są z tego samego materiału, a koszula czy bluzka są równie oficjalne co reszta
stroju.
Gdy chcemy być eleganckie, ale nie
pracujemy w korporacji i nie chcemy w jednej chwili dodać sobie lat, łączmy
elementy eleganckie (np. marynarka) z casualowymi (np. prosty, bawełniany
t-shirt).
Noszę takie eleganckie zestawy na
co dzień naprzemiennie z luźniejszymi outfitami, które nota bene tworzę z tych
samych elementów. Np. spodnie z tej stylizacji użyłam też w tym weekendowym zestawieniu - TUTAJ, a pudrową marynarkę połączyłam z dziurawymi jeansami - TUTAJ.
Na co dzień liczy się
dla mnie wygoda. Nie mogę sobie pozwolić na jedenasto centymetrowe szpilki, które
doprowadzą moje stopy do kresu wytrzymałości. Z drugiej strony czasem chcę ubrać coś "szpilkowatego", kobiecego i eleganckiego. Po długich poszukiwaniach znalazłam idealne czółenka, które z przodu wyglądają jak szpilki, dzięki wydłużonym noskom, a jednocześnie są wygodne, bo zamiast obcasa mają stabilny klin. Pokazywałam już je TUTAJ.
W tego typu zestawach czuję się bardzo kobieco i szykownie, a zarazem komfortowo.
Marynarka - Orsay
T-shirt - Reserved
Spodnie - Top Secret
Czółenka - Ryłko
Wisior - Artelioni
Zegarek - MK
Torebka - MK Cynthia dusty rose
*Zdjęcia wykonał Krzak
